Po prostu uwielbiam nasz hotel. Uwielbiam spać przy otwartym balkonie i wszystkich oknach. Uwielbiam nawet, że robi mi się zimno w nocy. Uwielbiam room service! [choć E. twierdzi, że on uwielbia bardziej gdyż ja przecież wystarczy żebym spała u niego!]. Jestem rozpieszczana ponoć całe życie ale teraz dopiero czuje się zadowolona z życia. Hotel z zewnątrz wygląda bardzo nieciekawie, ale zapewniam iż są to tylko pozory. Za tymi żółtymi lekko poobdzieranymi ścianami kryje się prawdziwe niebo.
Bezwzględny i okrutny zamęt sprawił, że nie widzę w sumie aktualnie sensowniejszego zajęcia niż pisanie. Mogłabym pisać nowy serial albo rysować komiks. Tak. Mogłabym. Jest to nawet wskazane. Serial jest dobry. Choć nie wymyśliłam jeszcze imienia jednej z ważniejszych bohaterek. Nazwać ją Tasha byłoby przecież aż nazbyt smutne. Nie wiem. Ona nie ma imienia. Może za chwile mnie natchnie. Może. Lotniska nie są zbyt inspirujące. Może później wobec tego. E. proponuje żebyśmy film obejrzeli skoro mamy laptopa [ba! mam w walizce nawet przenośne dvd] ale mi się nie chce oglądać niczego. Zawsze musi być jak ja sobie życzę. Nie pamiętam nawet ile się leci do Włoch ale na pewno krócej niż czeka się na lotnisku więc jak tylko przeżyjemy to czekanie to może wreszcie odpoczniemy sobie? Myślę, że istnieje wciąż taka możliwość.